poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 6.

-Nie przejmuj się,  to dla nich nowy widok.

-Jaki no                nowy widok?  Zapytałam  szeptem bo ci kretyni nadal się nas gapili.
-Ludzie rzadko widzą mnie z dziewczyną, no  nie licząc imprez. Zawsze chodzę sam lub z kumplami. Teraz jesteś jedną z nich.
Haha, pojebało cie do reszty cymbale.
-Sama wybieram sobie znajomych.
-Nie chcesz  byś kumpelą najpopularniejszego i najprzystojniejszego kolesia  w całym collegu? – zapytał  siadając do stolika. Tak swoją drogą, ten stolik był dwa razy większy niż inne i był na środku. No i gdzie ja mam usiąść?
-Zapomniałeś dodać że najskromniejszego. Burknęłam. No chuj, nie śmiej się.
-Ellie choć do nas!  Zawołał Eva. Ja pierdziele co ona ma za koleżanki. Czwórka kujonów. No trudno, musze tam usiąść.
-Ellie usiądzie z nami Eva.  Serio Louis? Chcesz żeby wszyscy się na nas patrzyli. Oh przepraszam, już to robią.
-No Ellie nie będziesz tak stać.
-Eh dobra.
Chciałam usiąść jak cywilizowany człowiek, Ale  coś mi nie wyszło.
-Louis czemu obejmujesz mnie w tali?! Puść  mnie.
-Uwaga wszyscy!
Louis wstał i widziałam strach w niektórych oczach. Poważnie on tu rządzi?
-Ta oto dziewczyna obok mnie ma być traktowana z szacunkiem. To jest Ellie, moja dziewczyna.
Na Sali zapadała cisza. Co do chuja ten kretyn powiedział?!
-No chyba sobie żartujesz! Krzyknęłam i również wstałam.
-Cicho bądź. Syknął, przez zaciśnięte żeby.
-Sam bądź cicho!  Nie jesteśmy razem, nie okłamuj ich. Zachowujesz się jak pieprzony dupek! Chory kretyn!

-Przegięłaś. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz