-Nie przejmuj
się, to dla nich nowy widok.
-Jaki no nowy
widok? Zapytałam szeptem bo ci kretyni nadal się nas gapili.
-Ludzie rzadko widzą mnie z dziewczyną, no nie licząc imprez. Zawsze chodzę sam lub z
kumplami. Teraz jesteś jedną z nich.
Haha, pojebało cie do reszty cymbale.
-Sama wybieram sobie znajomych.
-Nie chcesz byś
kumpelą najpopularniejszego i najprzystojniejszego kolesia w całym collegu? – zapytał siadając do stolika. Tak swoją drogą, ten
stolik był dwa razy większy niż inne i był na środku. No i gdzie ja mam usiąść?
-Zapomniałeś dodać że najskromniejszego. Burknęłam. No chuj,
nie śmiej się.
-Ellie choć do nas!
Zawołał Eva. Ja pierdziele co ona ma za koleżanki. Czwórka kujonów. No
trudno, musze tam usiąść.
-Ellie usiądzie z nami Eva. Serio Louis? Chcesz żeby wszyscy się na nas
patrzyli. Oh przepraszam, już to robią.
-No Ellie nie będziesz tak stać.
-Eh dobra.
Chciałam usiąść jak cywilizowany człowiek, Ale coś mi nie wyszło.
-Louis czemu obejmujesz mnie w tali?! Puść mnie.
-Uwaga wszyscy!
Louis wstał i widziałam strach w niektórych oczach. Poważnie
on tu rządzi?
-Ta oto dziewczyna obok mnie ma być traktowana z szacunkiem.
To jest Ellie, moja dziewczyna.
Na Sali zapadała cisza. Co do chuja ten kretyn powiedział?!
-No chyba sobie żartujesz! Krzyknęłam i również wstałam.
-Cicho bądź. Syknął, przez zaciśnięte żeby.
-Sam bądź cicho! Nie
jesteśmy razem, nie okłamuj ich. Zachowujesz się jak pieprzony dupek! Chory
kretyn!
-Przegięłaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz